Motywacja

Miało być tak pięknie, a nie wyszliśmy z grupy. Dlaczego?

Jacek Romański

04 lipca 2018

Trochę z opóźnieniem piszę ten tekst, bo emocje już opadły i utrwalonym już zwyczajem powoli powstajemy z kolan. Mówię oczywiście o tym, że mimo iż z honorem, to jednak Polska nie wyszła z grupy podczas tegorocznego Mundialu. Pocieszające jest to, że jednak w doborowym towarzystwie powracaliśmy do kraju. Najpierw naszym śladem poszły Niemcy, potem kolejne pewniaki jak Portugalia i Hiszpania. Słyszałem od jednego znawcy w temacie, że Rosjanie złośliwie dosypywali czegoś do zupy zawodnikom czempiońskich drużyn, w nocy pod mury hotelu podjeżdżały białe ciężarówki, a w miejscu w którym stały wprawne ucho było w stanie wychwycić niepokojące buczenie. Ma to być dowodem na korzystanie z broni magnetycznej, skierowanej w potencjalnie najgroźniejszych przeciwników. Podobno po tej magnetycznej nocnej dawce, w dzień meczu zawodnicy co pewien czas tracili poczucie orientacji w przestrzeni. Ciekawa hipoteza, ale osobiście staram się do spiskowej historii dziejów podchodzić z rezerwą i jeżeli już to szukać przyczyn bardziej wiarygodnych.

Kiedy analizuje się wypowiedzi przed grupowymi meczami, dotyczące chyba wszystkich wymienionych drużyn, dominuje przeświadczenie, że co jak co, ale wyjście z grupy to tylko formalność, więc lepiej nie poświęcać temu zbytniej uwagi, a raczej skupić się na tym, co będzie dalej. Co za tym idzie ilość fantazji snuta przed rozpoczęciem Mistrzostw była spora, a nadzieje wprost proporcjonalne do hejtu, jaki wylał się na naszych zawodników i trenera reprezentacji tuż po tym, jak opuszczali murawę po drugiej mundialowej bitwie. Pewnie siłę tego rozczarowania można by było jeszcze policzyć ilością wyrzuconych przez okno telewizorów, potłuczonych butelek itp. Tyle pozytywnej energii nagle odwróciło swój kierunek i spłynęło rynsztokiem.

Można by tu pokusić się o analizę pod kątem poziomu samokontroli i samoregulacji, jednak uderzyło mnie to, że wspomniane sportowe wydarzenia dokładają się jako jeszcze jeden kamyczek potwierdzający zgubny wpływ rozbudowanych pozytywnych fantazji i świętowania już dziś jutrzejszego sukcesu, zanim jeszcze walka się rozpoczęła. Fenomen ten badała, wielokrotnie wspominana przeze mnie Gabriele Oettingen. Udowodniła ona, że gdy stojąc przed celem tworzymy kolorowe fantazje przyszłej rzeczywistości i równocześnie bagatelizujemy przeszkody, zwłaszcza te które tkwią w nas samych, to nasz mózg rejestruje ten zwizualizowany sukces jako faktyczny. Stwierdza, że dalsza mobilizacja w dążeniu do tego celu byłaby stratą energii. Nasz organizm przestawia się na tryb spoczynkowy, zmniejsza się skupienie na celu, a energia się rozprasz. Człowiek zaczyna wtedy działać rutynowo i sobie odpuszcza.

Oczywiście pozytywne myślenie o przyszłości może nam przynieść ogromne pożytki, pod warunkiem, że będziemy w stanie również zatrzymać się na chwilę nad przeszkodami. Mówiąc o przeszkodach mam na myśli wszystko to co utrudnia nam utrzymanie kierunku i tempa dążenia do celu. No i tu chcąc nie chcąc wracamy do samoregulacji i samokontroli.

Dla dobra celu nawet warto zwizualizować sobie go w takiej formie, jak chcemy go widzieć, im więcej szczegółów i silnych punktów na liście korzyści, tym lepiej. Jednak kluczowe jest to, aby być w stanie podtrzymać własną mobilizację do tego, aby ten cel osiągnąć. Wymaga to chwili skupienia i szczerego spojrzenia na samego siebie, na własne myśli, emocje i zachowania oraz zastanowienia się, które z nich będą mi pomocne, a które mogą przeszkadzać w urzeczywistnieniu wizji. Pojawianie się wielu myśli, emocji i zachowań ma charakter nawykowy. Uświadomienie sobie ich daje nam możliwość zapanowania nad nimi – jesteśmy wtedy w stanie zmieniać nawyki lub świadomie uczyć się innych przydatnych automatyzmów, które usprawnią działanie.

W zaproponowanej przez Oettingen metodzie WOOP, zmiana utrudniających pracę i życie nawyków ma miejsce w ostatnim etapie – zwanym planowaniem. Dzięki temu krokowi implementujemy do naszego umysłu określoną intencję, będącą formą instrukcji, np. jaką nową korzystną reakcją ma zostać zastąpiona wcześniejsza szkodliwa reakcja na wskazany bodziec.

Trenujący przed meczem piłkarz mógłby złapać się na przykład na tym, że już myśli o niedzieli, choć przed nim jeszcze sobota. Mógłby więc wrócić myślami na murawę, rzadziej spoglądać w chmury i przestać łapać pozy dla fotoreporterów. Intencja implementacyjna brzmiałaby: JEŻELI zacznę spoglądać w chmury lub pozować fotoreporterom TO przestanę i skupię się na treningu – brzmi może głupio, ale działa i jest potwierdzone naukowo – to oczywiście tylko przykład, a nie sugestia do sposobu pracy naszej drużyny, bo polscy zawodnicy podobno sił na trening nie żałowali.

Fantazjujmy zatem, aby nasze wizje były ciekawe i ambitne, jednak nogi starajmy się trzymać blisko ziemi, by zbyt daleko nie odlecieć od własnych celów.